- środa, 16 grudnia 2015, 19:42:35
- liczba komentarzy: 42
- liczba wyświetleń: 738
- 5.00 (3)
5.00
liczba ocen: 3
Grupa stojąca za politycznymi samobójstwami!!! Polską rządzi GTW - Grupa Trzymająca Władzę (WSI, BND, CIA, Mossad, prokuratorzy i sędziowie). Sieć jest trzymana za mordę groźbą samobójstw, wszyscy są podsłuchiwani. GTW steruje mediami. Powołała PO. W 2005 PiS zamieszał bo wpadli na trop GTW. Blidę skasowano przy aresztowaniu bo dużo wiedziała i wsypałaby. Koalicję PiS rozbito. Przejęto PKW i odtąd wybory są fałszowane. Jak Lech Kaczyński wzmacniał siły zbrojne i blokował rząd PO, to go skasowano. Powołano Bronka figuranta bo mają haki. Przez 8 lat był raj. Z inwestycji i prywatyzacji brano 10-20%. Wymiana PKW namieszała a KKW patrzyła na ręce. Podstawili tylko 15% głosów i nie utrzymano Bronka. Ich sondaże dawały 60% PIS, 6% PO, 1% PSL i 25% Kukiza. Było źle i zmieniono ustawę o TK o odwołanie Prezydenta i podstawiono 5 sędziów w TK. Pokazywano sondaże że PiS i PO mają podobne wyniki by uwiarygodnić końcowe. Rumuńska przybłęda "cygan" lub jak kto woli "żymianin" Petru to twór GTW i ich kasa - żaden kredyt Petru. "Żymianina" alkoholika i złodzieja Palikota wsunięto do SLD by pociągnął ich na dno (Palikot to twór GTW). Kukizowi wciśnięto na listy kretów by skłócili środowisko. Powołano 200 osób do pisania na forach źle o PiS i Kukizie a dobrze o PO i Petru. Nie dało się podstawić dość kart i PiS dostał władzę. Odjęto Kukizowi a dodano PSL by nie zmieniono konstytucji. GTW poszła na ośmieszanie Dudy i PiS, że oszukali wyborców, że wzrosną podatki i ceny. Ma być akcja, że PiS chce wojny domowej i grozi wojną z Rosją, Niemcami i UE, że PiS to faszyzm, totalitaryzm, zacofany katolicyzm i wstyd na całą Europę. Lis ma słać krytyki do gazet w Niemczech i USA i pisać że "zachodnie media krytykują PiS". GTW wie, że PiS jest w posiadaniu informacji o nich i nie dopuści by Ziobro przejął prokuraturę. Śmierć Kulczyka upozorowano by nie świadczył bo idzie o giga przekręty z udziałem pierwszych osób. Odstąpiono od TS dla Ziobro i Kaczyńskiego bo była obawa, że je ujawnią. Ułaskawienie Kamińskiego przeszkodziło, bo ten dużo wie. Kopacz miała wyjazdowe posiedzenia by montować podsłuchy w regałach, biurkach i pod tynkiem na sufitach (ponad 100). Komórki i email PiS i Kukiza na podsłuchu. Duda ma podsłuch wszędzie - była wrzawa jak pojechał w nocy do prezesa bo tam nie mają. GTW powołał KOD do zamieszek. Jest plan skasowania Dudy i rozwiązania Sejmu, postawienia Dudy, Kaczyńskiego, Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego przed TS i rozwiązania PiS. Jest ustawa zakazująca demonstracji. Dlatego PiS powinien wymienić PKW, zrobić nowy program i powołać nowy tryb wyborów bez nieważności głosów i wymienić skład TS i TK. Musi pilnie przejąć TVP. Tym uratują siebie i Polskę. GTW nie podda się i nie zatrzyma przed zamachami bo ma do stracenia giga finanse. Wyprowadzą ludzi na ulice i będą prowokacje z niszczeniem mienia przez przebranych "kiboli". … CZY WSI - GRUPA TRZYMAJĄCA WŁADZĘ - POSUNIE SIĘ DO PRZEMOCY I WINĄ OBARCZYĆ PiS....pożyjemy, zobaczymy. Ps...Saurona "żymianina" ponoć widziano żywego w Argentynie. Jaki był sekret sukcesu "żymianina" Jana Kulczyka? Od swego ojca - "żymianinokomucha" otrzymał notes z kontaktami do partyjnych bonzów. I kilka milionów dolarów na dobry początek od służb, ponieważ był ich słupem na procencie. A potem to już jako bardzo "utalentowany" "żymianin" i "żymski" "byżnesmen" regularnie okradał polskie społeczeństwo z majątku narodowego: kupowanego za bezcen, sprzedawanego za bajońskie sumy innym "żymianom? "zażądzająć" nim - ot choćby TPSA, etc..etc...Obejrzyjcie na youtube "IMPERIUM ZŁA'", tam na samym początku są pokazane twarze między innymi twarz Kulczyka jako Masona.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Jak te "siły" GTW były tak silne i przewidujące , to zmiany w PKW tez powinny być na ich rękę.
A może właśnie właściciele GTW chcą , aby w Polsce była zmiana, ale taka kontrolowana -zmiana aktorów, a nie właścicieli teatru ?
Jestem ostrożny z uznawaniem, że walka między grupami parytjnymi
jest jednoznaczna z walką o dobrobyt i godność Polaków.
Zobaczymy , w którym momencie Polakom będzie lepiej wracac niż wyjeżdżac...
Zadałem sobie trud i przeczytałem sobie ustawę z czerwca (no większą cześć) i nie ma tam tago o czym Autorze piszesz. Jest co prawda mowa o czasowym zastąpieniu prezydenta marszałkiem , gdy nie jest on w stanie pełnic swej funkcji i czyni to TK na wniosek marszałka, ale sytuację taką przerywa oświadczenie prezydenta , że już może wrócić do swoich obowiązków. Wiec ten akurat zapis wydaje mi się raczej niewinnym i bez podtekstów. Co do Rzeplińskiego, to oczywiscie sprawa jest cuchnaca, bo jezeli musi sie wyłaczyc z orzekania, to wnioskujac per analogiam, także z innych przepisów ustawy, to powinien sie również wyłączyc z wyłaniania składu orzekającego.
Niewatpliwie, zmianie powinna ulec ustawa o TS , która poza ustanowieniem powaznych kar powinna przewidywac również odpowiedzialnośc konstytucyjną sedziów, przynajmniej tych najwazniejszych.
Japę powinien zamknąc były prezes Stepień, gdyż choc w stanie spoczynku , to cały czas jest sedzia i nie powinien prezentowac swych poglądów politycznych.
Co jest natomiast istotne , to , że TK , poza przypadkiem dotyczącym czasowej niezdolnosci prezydenta (ciężka choroba, skutki wypadku, który przezyje , etc.) może sie odnosic jedynie do aktów prawnych, nie do działania osób. Nie moze mówic prezydentowi co ma robic, lub , co zrobił źle - takie kompetencje ma juz inny organ - TS.
Wchodzac w kompetencje innego organu TK narusza jawnie Konstytucję RP.
Komentarz usunięty administracyjnie
Komentarz usunięty administracyjnie
TK to organ utworzony w 1982 r tuż po stanie wojennym. Po cóż by go miał matrioszka Margulis vel Jaruzelski i chłopcy ze WSI tworzyć w dniach swojej największej prosperity, kiedy z Polski wygoniono prawie milion młodych wilków Solidarności. Kiedy rozkręcano afery paliwową i FOZZ oraz myślano o kantach na okrągłym stole. A no dlatego bo to miał być zawór bezpieczeństwa i zapora ogniowa chroniąca "tuwarzyszy i towarówki", tudzież kolesi, członków rodzin i znajomych królika. POszołomy miały pecha, bo zaczęły manipulować w ustawieniach TK w czasie najbardziej widocznym, kiedy ich lodowa góra przekrętów zaczęła się przewracać. No cóż, odrzynanie ryja od koryta musi bardzo boleć, skoro aż tak się wydzierają. Jest też klaka zasilana jest "petru-dolarami" rumuńskiej cygańskiej przybłędy. Ciekawa byłaby odpowiedź na pytanie skąd pochodzą pieniądze na finansowanie działalności wywrotowej przybłędy rumuńskiej cygana lub jak kto woli "żymianina" . Petru oraz Komitetu Obrony Draństwa, która ma doprowadzić do obalenia demokracji w Polsce i odzyskania przez pomagdalenkową antypolską mafię władzy utraconej w demokratycznych wyborach. Wygląda, że źródłem finansowania, oprócz globalnej "żymskiej" finansjery są zagraniczne agentury, wszyscy dla których suwerenna Polska jest niewygodna. Ci którzy winni być wzorem stają na czele dojących Polskę: odprawy 6-cio miesięczne po zakończeniu umowy o pracę na czas określony! Ryczałt na mieszkanie na 9 lat! Dlatego ta zgraja "żymian" z komuszym rodowodem, na WUMLach pobierająca "nauki", tak broni ustawy o Trybunale Konstytucyjnym którą SAMI dla SIEBIE i swych towarzyszy wysmażyli!
Co to za "profesor" i sędzia tylko z mgr? nijaki "żymianin" Stępień. A ten koszerny nieogolony knur i przestępca także "żymianin" Rzepliński to z wykształcenia socjolog. Jakim to prawem to to jest sędzią TK i do tego jego prezesem? W tym TK i TS sami "żymianie" "krztałceni" bo nie kształceni na WUMLach. Tylko Trybunał Narodowy zamiast "żymskiego" TS, TK, złożony z etnicznych i prawych Polaków, sprawdzonych do 5 pokoleń wstecz, a zakres kar to: ostry z sękami pal, latarnia, ewentualnie reedukacja w pokomuszych chlewniach w Muczne/Bieszczady, taka nowa Bereza. Oczywiście po konfiskacie wszystkiego co nagrabione! Jestem za radykalnymi rozwiązaniami, ponieważ łagodne pozwalają odrastać głowom hydry.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty administracyjnie
".....Wikileaks: Ryszard Petru był „nieformalnym doradcą” Donalda Tuska
Ryszard Petru – lider ruchu NowoczesnaPL – był w 2009 r. nieformalnym doradcą premiera Donalda Tuska. — Niedawno wspierał Bronisława Komorowskiego, — dziś twierdzi, że — „wkurza go to, co dzieje się w Polsce”.
Autor tajnej depeszy wysłanej z amerykańskiej placówki w Warszawie do urzędników w Waszyngtonie, — przedstawił Ryszarda Petru jako jednego z byłych współpracowników Leszka Balcerowicza, — prowadzącego rozmowy w sprawie ewentualnego wsparcia finansowego ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Autor depeszy tłumaczył, — że protegowani Balcerowicza dominują w środowisku liczących się w Polsce ekonomistów.
— Petru miał zapewnić Amerykanina, — że w razie kryzysu polskie władze mogą liczyć na wsparcie w wysokości 10 miliardów dolarów.
W ocenie urzędnika, — rozmowy prowadzone przez Petru miały przygotować amerykańską dyplomację.
Z depeszy dowiadujemy się, — że Petru był „nieformalnym doradcą” Donalda Tuska i — „formalnie nie zajmuje żadnego stanowiska w rządzie”.
Lider stowarzyszenia NowoczesnaPL — działał jako pośrednik, by nie zaburzyć promowanego przez rząd obrazu Polski, jako kraju, którego kryzys gospodarczy nie dotknął w poważniejszym stopniu.
Pracownik amerykańskiej ambasady zauważał przy okazji, — że największym problemem zagrażającym polskiej gospodarce były… banki.
— 70 proc. z nich należy do zagranicznych korporacji.
— „Instrukcje dotyczące zatrzymania akcji kredytowej i przeczekania kryzysu ze strony dominujących banków z Rzymu, Frankfurtu czy z innych miast, skierowane do ich lokalnych filii, — mogłyby przynieść katastrofalne skutki dla polskiego sektora finansowego”
– czytamy.
Odnosząc się do polskiego rynku hipotek, — autor wiadomości informuje amerykańską dyplomację, że jest on zdominowany przez franka szwajcarskiego.
Obecnie ekonomista związany z Leszkiem Balcerowiczem, doradca Donalda Tuska i pośrednik w rozmowach z amerykańską dyplomacją oraz Międzynarodowym Funduszem Walutowym stał się… — liderem formacji liberalnych „reformatorów”.
12 maja wsparł Kandydaturę Bronisława Komorowskiego twierdząc, że jego pomysły na politykę podatkową to — „krok w dobrym kierunku”........."
Dodam w tym miejscu to samo co napisałem w innym na temat Trybunału Konstytucyjnego. Zaglądnijcie do zapomnianej (dzieło życia Marszałka) Konstytucji z 1935r która była o dziwo materiałem pomocniczym opracowania powojennej konstytucji Republiki Francji. Jeśli chcemy mieć TK to sprawa gdzie ma urzędować jest mało znacząca. Ważne czym ma być. W żadnym przypadku nie sądem nad Prezydentem i Parlamentem. TK jako złożone z prawników specjalistów ciało winno być opiniotwórcze a jego opinie uważnie analizowane przez Prezydenta i Parlament. W razie odmienności zdań, kwestionowane przez TK zagadnienia prawne powinny zostać poddane ocenie SUWERENOWI w referendum zarządzonym przez Prezydenta RP jako najwyższego i jedynego strażnika Konstytucji.
"Nowe przysłowie Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi." Społeczeństwo polskie niestety ma słabą pamięć. Unia Wolności, która wsławiła się wielkimi aferami przed swoim "upadkiem"(czyt. pieriestrojką) stworzyła z inicjatywy służb specjalnych i za niemieckie pieniądze partyjkę-córkę - Platformę Obywatelską. Po zaakceptowaniu której przez polską gawiedź przeprowadziła do niej transfer swoich członków wraz z aferzystami i ich współpracownikami. Ale wtedy już nasze otumanione przez media społeczeństwo tego nie widziało zgodnie z wtłaczaną zasadą "Co było a nie jest nie pisze się w rejestr". Lansowana przez media obsadzone wcześniej przez "specjalistów" PO zdobyła przewagę i przejęła władzę robiąc to co potrafiła najlepiej kradnąc i okłamując społeczeństwo. Była też lobbystą swojego sponsora (Niemiec) przedkładała jego interesy ponad interesy Rzeczypospolitej Polski. Media stosowały metody manipulacji takie jak tendencyjna selekcja prezentowanych informacji, metodę autorytetów, metodę brutalnego kłamstwa, metodę kojarzenia swoich przeciwników politycznych z negatywnymi emocjami poprzez kampanię oszczerczą i tendencyjne komentarze. Czemu się dziwić gdy polskie media są właściwie niemieckie a michnikowska Agora reprezentuje raczej syjonistyczny punkt widzenia i interesy różnych zachodnich lobbystów. Od lat pracuje nad tym by lansować wśród społeczeństwa przekonanie, że patriotyzm=nacjonalizm=nazizm. Jedyną alternatywą jest lansowany w rodzinie "ojca dyrektora" Agory bolszewicki internacjonalizm. Aktualnie PO powtarza sprawdzoną socjomanipulację tworząc ze swojej młodzieżówki córeczkę-nowotwór - niezależną.pl. Już sama nazwa jest kpiną z logiki polityki, ekonomii i historii. Platformiści powoli wycofuję się z przestrzeni medialnej ustępując miejsca partii-córce, do której po wzroście jej popularności i zaakceptowaniu przez społeczeństwo polskie się przeniosą. Te dwie partie a właściwie trzy mają jedno oblicze i jeden interes. Oczywiście mogą liczyć na wsparcie lobbystów i swoich mediów.
Kłamczucha POMASKA poskarżyła się AlJazzeera, więc napisalem tam sprostowanie: I am writing this from Poland. I would like to answer to lies being disseminated world widely by a certain Ms. Pomaska, MEP from a party called in Poland by acronym: PO (Civic Platform). I'm afraid that Ms. Pomaska is simply out of her mind. After 8 years corruption-ridded the Civic Platform's (PO), pro-Russian & pro-German rule in Poland and mostly post-Communist 25 years rules of post-Communist oligarchy (consisting mostly children, cousins and grandchildren of known Communist) in Poland, now Poles elected indeed an anti-corruption, national, very much anti-Communist government. Thanks to God this time election frauds were smaller than usual, thanks to public awareness and mobilization in every Poland's corner. There are no tanks on Polish streets what-so-ever, with the solely exceptions of sick minds of such an individual like defeated Ms. Pomaska from the Civic Platform (PO). Her opinions about lack of corruption during the PO's rule in Poland are no less than pure fantasies. I'm wishing her good health because her anti-people party -- PO -- will never come to power in Poland. Polish People said: NEVER anti-human PO! Simple and high-spirited..... Citation from youtube: "Agnieszka Pomaska? Congratulations on interviewing one of the dumbest politicians in the Polish Parliament. She comes from the party (PO - Platforma Obywatelska, so called Civic Platform) that did the same kind of 'attack on democracy' a few months back. Short memory as well apparently"... That's right! Ms Pomaska is most unreliable person on our political scene. It is unbelievable how such a young lady can lie that way. The communist Secret Police of early 70s and 80s could learn from her!!!
Komentarz usunięty przez autora
Siedziba Trybunału zwanego żartobliwie Konstytucyjnym powinna być przeniesiona do Pacanowa lub do Trybunalskiego Piotrkowa !
Kulisy mordu generała Pattona przez niszczycieli stojących za NWO...Komentarz: tekst autorstwa świętej pamięci Eustace’go Mullins’a, jednego z największych amerykańskich żydoznawców w historii.
W grudniu 1985 roku, minie czterdzieści lat od śmierci jednego z największych amerykańskich bohaterów, generała George’a S. Pattona, który został zamordowany przez swych komunistycznych przeciwników. Generał Patton został zabity kilka dni przed planowanym triumfalnym powrotem do Stanów Zjednoczonych. Właśnie został pozbawiony dowództwa nad Trzecią Armią, która była odpowiedzialna za amerykański sektor administracyjny w Niemczech. Był nie tylko przeciwny podziałowi Niemiec, ale był również zwolennikiem podjęcia zdecydowanych działań wojskowych przeciwko komunistom. Jako najbardziej popularny amerykański bohater II Wojny Światowej, Patton byłby nie do pobicia w wyścigu prezydenckim. To był zasadniczy powód wydania rozkazu jego zamordowania przez ukrytych wrogów, zanim zdążył opuścić Niemcy. Dokumenty Pattona (The Patton Papers), 1940/45, opublikowane ostatnio przez Houghton Mifflin Company w Bostonie, dają wiele wyraźnych powodów, dlaczego doszło do jego zabójstwa. Kilka miesięcy przed jego śmiercią, kierowca służący mu przez całe pięć lat, sierżant John L. Mims, został nagle zastąpiony innym. Patton został zaproszony przez generała Gay’a, aby mu towarzyszył w kilkugodzinnej wycieczce w przeddzień swego odlotu do Ameryki. O 11:45 przy dobrej pogodzie, na prostym odcinku szosy, kierowca ciężarówki wojskowej GMC skręcił bezpośrednio w stronę Cadillaca 75 Special z 1938 r., i uderzył w samochód generała, w wyniku czego tylko Patton został poszkodowany. Odniósł jakieś wewnętrzne obrażenia, ale nie wydawał się być poważnie ranny. W dniu 21 grudnia 1945 roku ogłoszono jednak, że zmarł na „zator”. Taki „zator” (bańkę powietrza we krwi) można wprowadzić do krwiobiegu za pomocą strzykawki, i zrobi to każdy po krótkim przeszkoleniu medycznym.
Patton był energicznym 60-latkiem z ogromną rezerwą energii, którzy rzadko kiedy potrzebował więcej niż kilku godzin snu. US Army w ogóle nie rozpoczęła śledztwa w sprawie „wypadku”, który umieścił go w szpitalu, ale również nie zadano sobie trudu odpowiedzi na pytania o tzw. „zator”. Próbowano go zabić już wcześniej mimo tego, że był jedną z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych postaci w historii Ameryki. W swoim dzienniku zanotował, że 20 kwietnia 1945 roku, gdy oblatywał linie frontu swym osobistym samolotem, który był wyraźnie oznakowany, Spitfire z oznaczeniami RAF-u trzykrotnie podchodził na jego pułap, próbując go zestrzelić, a następnie pilot stracił panowanie nad Spitfire’m i rozbił się. Potem rozpowszechniono opowiastkę, jakoby to jakiś polski lotnik pilotował tego Spitfire’a. Patton nie został wtedy ranny.
Wyczyny wojenne Pattona były szeroko znane niemieckiej generalicji, i był jedynym amerykańskim generałem, którego obawiali się Niemcy. Niemcy przerzucali całe dywizje, gdy tylko szerzyły się pogłoski, że Patton jest na określonym odcinku frontu. Pogardę, wyrażaną przez Niemców wobec innych generałów amerykańskich, miał również Patton za niekompetencję i tchórzostwo, co wyraźnie odzwierciedlił na wielu stronach swojego pamiętnika. Przez okres dowodzenia różnymi jednostkami w czasie II Wojny Światowej, Patton doświadczył wielokrotnie prób swych kolegów generałów z US Army, jak też brytyjskich dowódców, pozbycia się go. W 1943 roku, gdy odwrócił losy wojny w Afryce po błyskotliwych zwycięstwach pod Gafsa i Gela, Patton został odsunięty od dowodzenia po tym, jak Drew Pearson opublikował historię, że Patton spoliczkował symulanta w szpitalu polowym i nazwał go „tchórzliwym żydem”. Eisenhower wykorzystał ten incydent jako pretekst do odmowy oddania mu dowództwa nad amerykańskimi wojskami w Anglii, dając tę funkcję Omarowi Bradley’owi, którego Patton otwarcie nazywał tchórzliwym głupkiem. Nigdy nie dowiemy się, ile istnień ludzkich kosztowało tchórzostwo i nieudolność Bradley’a, ale można przypuszczać, że wiele tysięcy.
Patton napisał w dzienniku 18 stycznia 1944: „Bradley to człowiek bardzo przeciętny. Pod Benning w czasie dowodzenia nie udało mu się utrzymać dyscypliny taktycznej. Pod Gafsa, gdy wydawało się, że Niemcy mogą zniszczyć naszą prawą flankę, Bradley sugerował, aby niezwłocznie wycofać dowództwo korpusu do Feriana. Odmówiłem”.
Patton przedstawił też wiele innych przykładów tchórzostwa Bradleya. Co do osoby Eisenhowera, zawsze odnosił się doń z pogardą. Patton zwracał się do Ike’a per „Boskie Przeznaczenie”, ale częściej i publicznie jako „wiejskiego głupka”. W dniu 01 marca 1944 Patton odnotował w swoim Dzienniku „Jedliśmy z Ike’m obiad i spędziliśmy czas na przyjemnej pogawędce. On zdecydowanie za dużo chla”.
Patton był bardzo zniesmaczony zauroczeniem się Eisenhowera co do osoby swego „szofera”, Kay Summersby, i przekonywał Ike’a, aby nie rozwodził się z żoną, aby poślubić Kay. Kay Summersby była oficerem brytyjskiego wywiadu, która dostała rozkaz uprawiania prostytucji z Ike’m po to, żeby do Normandii na front wysłał żołnierzy amerykańskich zamiast Brytyjczyków. Anglia doświadczyła tak strasznego upustu krwi z rąk wojsk niemieckich w czasie I Wojny Światowej, że Churchill i inni brytyjscy przywódcy byli zdeterminowani, aby w miarę możliwości na froncie zachodnim poświęcić Amerykanów. Kay Summersby potajemnie gardziła Eisenhowerem i była lojalnym poddanym korony brytyjskiej, dlatego z powodzeniem przeprowadziła swoją szpiegowską aferę. Szacuje się, że kosztowała ona Stany Zjednoczone 100 tysięcy ofiar, które w innym przypadku zostałyby poniesione przez Brytyjczyków. Kay Summersby
Patton odnotował w swoim dzienniku 05 lipca 1943 r., przed swą zakończoną sukcesem kampanią afrykańską: „Ten biedny głupek, Ike, nigdy nie życzył nam powodzenia, nigdy nie okazał nam żadnego wsparcia”.
12 lipca 1944 roku Patton napisał w swoim dzienniku: „Ani Ike, ani Bradley nie mają jaj. Ike ma związane ręce i nogi przez Brytyjczyków i nie ma pojęcia. Biedny przygłup”.
W wyniku śmiałych postępów wojsk pod dowództwem Pattona we Francji, feldmarszałek Montgomery przekonał Eisenhowera do wydania jednego z najbardziej niezwykłych rozkazów wojskowych w historii. Wszystkie armie sprzymierzonych muszą iść dokładnie łeb w łeb na swych odcinkach frontu, aby nikt (czyli Patton) nie uzyskał „nadmiernych postępów”. Przez całą wojnę, Patton osiągał swe niesamowite zwycięstwa będąc na polu walki razem z żołnierzami, podczas gdy inni generałowie pozostawali daleko w tyle w swoich ziemiankowych „kwaterach głównych” albo luksusowych willach z dala od huku strzałów.
Podczas konferencji prasowej w dniu 8 maja 1945 roku, Patton został zapytany: „Czy może Pan wyjaśnić, dlaczego my (Amerykanie) nie ruszyliśmy do Pragi”. „Mogę to dokładnie wyjaśnić”, odpowiedział Patton, „wydano nam rozkaz, abyśmy tam nie szli”. Patton napisał do żony 21 lipca 1945 roku: „Mogłem go zdobyć (mówił o Berlinie), gdybym otrzymał zezwolenie”.
Rozkaz Eisenhowera, aby Patton nie zdobywał Pragi i Berlina, ale by zawrócił swe wojska, podczas gdy Rosjanie zajęli te punkty krytyczne, pozostaje jednym z największych spektakli zdrady.
Patton najwyraźniej zaczął pisać swój własny wyrok śmierci, kiedy wyrażał poglądy, jakie odnotował w swoim Dzienniku w dniu 18 maja 1945 roku w sprawie celowości kontynuowania walki z Rosjanami: „W mojej opinii armia amerykańska, w tym stanie co obecnie, może łatwo pokonać Rosjan, ponieważ Rosjanie mają dobrą piechotę, ale mają duże braki w artylerii, broni powietrznej, czołgach, a także brakuje im wiedzy, jak należy stosować połączone rodzaje broni; my tymczasem mamy doświadczenie w używaniu tych trzech czynników. Gdyby okazało się konieczne podjęcie walki z Rosjanami, to najlepiej zrobić to szybko”.
Niebezpieczeństwo, które Patton przedstawiał dla swych wrogów nie polegało jedynie na tym, że był wielkim patriotą amerykańskim. Był także bardzo odporny na wszelkiego rodzaju niepożądane wpływy i naciski. Ożenił się z Beatrice Ayer, jedną z najbogatszych kobiet w Ameryce. To sprawiło, że finansowo był niezależny i nieprzekupny, poza tym był szczęśliwie żonaty, co uniemożliwiało podstawienie mu zagranicznych agentów-prostytutek w stylu Kay Summersby. Był zajadłym przeciwnikiem żydów i komunistów, nie tylko dlatego, że byli wrogami Ameryki, ale uważał ich za istoty ludzkie niższego rzędu, pozbawione wyższych uczuć. Często mówił, że żyd to Azjata, pozbawiony możliwości odczuć zwyczajnych dla jednostki ludzkiej. Krótko przed śmiercią, napisał w swoim dzienniku 01 października 1945, „Żydowski typ koczowniczy to w większości przypadków gatunek podludzki bez jakiegokolwiek kulturowego lub społecznego okrzesania charakterystycznego dla człowieka naszych czasów”.
Pattona pozbawiono dowodzenia wojskiem w Niemczech, bowiem aktywnie sprzeciwiał się chmarze szarańczy złożonej z takich osobników, jak niedawno zrekrutowany sowiecki agent, Henry Kissinger, który zwalczał Pattona, aby przejąć kontrolę nad zarządem wojskowym w zajętych Niemczech.
W swoim Dzienniku, 29 sierpnia 1945 roku, Patton napisał: „Dzisiaj otrzymaliśmy pismo, w którym napisano, że mamy dać żydom specjalne warunki zakwaterowania. Jeśli mamy je znaleźć dla żydów, to dlaczego nie dla katolików, mormonów, itp.”.
31 sierpnia 1945 roku, Patton napisał do swojej żony. „Pisanina w gazetach o brataniu się jest kompletną lipą. Ten rodzaj gazecianego bełkotu to robota żydów, którzy chcą ukryć swoją żądzę zemsty. Okazuje się, że Niemcy to jedyni przyzwoici ludzie, jacy jeszcze zostali w Europie”.
31 sierpnia 1946 roku Patton napisał w swym Dzienniku: „Wysłałem też list do sekretarza wojny, pana Stimsona, z żądaniem wyjaśnienia wpływów pro-żydowskich na zarząd strefą wojskową w Niemczech”.
W wyniku sprzeciwu Pattona wobec chmary szarańczy pokroju Kissingera, która uważała, że to ona wygrała wojnę i powinna rządzić Europą, ponownie ruszyła wściekła nagonka prasowa przeciwko niemu. Broniący Pattona dziennikarz, nazwiskiem Mason napisał: „Spisek trójcy Daniell-Bevin-Morgan, aby zniszczyć Pattona odniósł sukces, bo najpotężniejsze wpływy w Niemczech w 1945 roku miał Bernstein, za którym stali Harry Dexter White, Henry Morgenthau, Laughlin Curry, David K. Nile i Alger Hiss „.
29 września 1945 roku Patton napisał do swojej żony: „Nagonka na mnie jest tylko środkiem do celu, jakim jest próba żydokomuchów dalszego rozczłonkowania Niemiec”.
Spisek żydowski przeciwko generałowi Pattonowi doprowadził do odebrania mu dowództwa, ale spowodował też, że generał miał wrócić do USA, gdzie podjąłby działania dla dobra kraju. Aby temu zapobiec, dokonano na nim mordu przy pomocy wypadku samochodowego, jednego z najdziwniejszych i najbardziej ignorowanych wydarzeń w historii wojskowości Ameryki. Ci, którzy walczą o prawdziwą Amerykę zawsze są w niebezpieczeństwie, zawsze są na liście spisków i zdrady tych podludzi, których Patton przejrzał i nazywał po imieniu, i których zwalczał do końca swego życia. Jego historia należy do tych, które wskazują nam drogę i inspirują nas wszystkich, i właśnie dlatego, po czterdziestu latach, musimy wskazać Amerykanom tchórzy, którzy go zamordowali.
Źródło: http://incogman.net/2014/10/nwo-zio-commies-murdered-general-patton
Patton podjął więc już decyzję powrotu do Stanów Zjednoczonych i zapowiadał, iż publicznie ujawni wiele skrywanych tajemnic. Jako człowiek zamożny, nie potrzebował emerytury, chciał być niezależny od rządu, z którego polityką zdecydowanie nie zgadzał się.
Był świadomy zagrożenia, starzy przyjaciele informowali go o nastrojach w Waszyngtonie. Generał Charles Summerall ostrzegał go w listopadzie 1945 roku : „Twój sukces wzbudził zazdrość i spowodował, ze masz wrogów w tych, którzy czerpali korzyści z Twoich zwycięstw. Nie potrzebują już Ciebie, więc teraz chcą Cię zniszczyć.”
Dla prosowiecko nastawionych członków administracji oraz Stalina, Patton stanowił poważny problem, który należało rozwiązać, nie licząc się z kosztami. Wcześniej Patton przeżył dwa, tajemnicze wypadki. Do pierwszego doszło 20 kwietnia, gdy jego mały samolot, którym leciał na inspekcję swych oddziałów, został zaatakowany przez myśliwiec, podobny do spitfire’a . Dwa tygodnie później, 3 maja, gdy Patton jechał w odkrytym dżipie na polowanie, prawie ucięła mu głowę kosa wystająca z chłopskiego wozu. Całość tu: http://niepoprawni.pl/blog/wilre/legenda-wolnosci-i-prawdy-gen-george-s-patton
Śmierć Generała Pattona http://blogpress.pl/node/6574 i Patton ( lubił Polskę ) http://albumpolski.pl/artykul/patton-lubil-polske-
George Patton...
George Patton (1885-1945) - generał amerykański, jeden z najzdolniejszych dowódców II wojny światowej, słynny z dowodzenia 7. Armią podczas kampanii włoskiej. http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=biografia_george_patton
Komentarz usunięty przez autora
Prokurator utarł nosa PO i TK. Trybunał nie może orzekać ws. uchwał Sejmu! Prokurator Generalny stwierdził, że Trybunał Konstytucyjny nie ma prawa orzekać w sprawie uchwał podjętych przez Sejm. Jednocześnie umorzył postępowanie, o które wnioskowali posłowie Platformy Obywatelskiej, a które dotyczyło wyboru przez nowy Sejm pięciu sędziów TK.
W piśmie Prokuratora Generalnego skierowanym do Trybunału Konstytucyjnego zaznaczono, że „postępowanie podlega umorzeniu na podstawie art. 104 ust. 1 pkt 2 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, wobec niedopuszczalności wyrokowania”. Do dokumentu dotarł portal wpolityce.pl. Prokurator Generalny stwierdził w nim również, że TK przekroczyłby swoje kompetencje orzekając ws. uchwał Sejmu.
Zakwestionowane uchwały nie są aktami normatywnymi, lecz aktami stosowania prawa. Kompetencje kontrolne Trybunału Konstytucyjnego obejmują wyłącznie ocenę aktów normatywnych i nie rozciągają się na akty stosowania prawa, choćby wydawano je powołując się wprost na kwestionowane przepisy
– zaznaczył Prokurator Generalny i przywołał wyrok TK 2001 roku, w nawiązaniu do którego stwierdził, że Trybunał nie ma prawa orzekać w sprawie wyboru sędziów – zarówno tych wybranych przez poprzednią kadencję, jak i obecną:
Trybunał kilkakrotnie już podkreślał, iż jego właściwość rozciąga się na akty normatywne, nie obejmuje natomiast aktów indywidualno-konkretnych. Trybunał posługuje się przy tym materialną definicją aktu normatywnego, co oznacza, iż chodzi o akty zawierające normy generalne i abstrakcyjne, które charakteryzują się cechą powtarzalności. Nie mają tych cech akty adresowane do indywidualnego podmiotu, dotyczące konkretnej sprawy czy sytuacji, których stosowanie ma charakter jednorazowy.
Komentarz usunięty przez autora
W tej kwestii powinni wypowiedzieć się specjaliści psychiatrii ,albowiem zwyrodnienia starcze zachodzące w mózgu ,jakie można zaobserwować od pewnego czasu u prezesa żymianina Rzeplińskiego ,wskazują że mają one charakter raczej postępujących a nie jak do tej pory raczej zmiany ukryte.
Bowiem nie do pomyślenia jest aby TK zamiast oceniać ustawy pod względem prawnym ,sam tworzył ustawy pod siebie i jednocześnie je osądzając ?! Tworząc TK instytucję na wzór monarchii , której nikt nie ma prawa oceniać a tym bardziej podważać jej wyroków ?! Ciekawe do czego jeszcze gotów jest się posunąć prezes żymianin Rzepliński aby być nie tylko nietykalnym ale wręcz obowiązkowo wielbionym przez społeczeństwo ,podobnie jak ma to miejsce w krajach arabskich ?! A może raczej powinno się wsadzić mu piórko w dupę i przykładnie wystrzelić na księżyc lub na "żymskie" wzgórza?! I w ten oto sposób pozbyć się problemu jaki bulwersuje już tysiące ludzi w Polsce
Wiesz, że na pokładzie tego zestrzelonego koreańczyka był bratanek Pattona, który znał przyczynę śmierci stryja, no i zamierzał startować na prezydenta?
Jest i następna śmierć. Kongresmena Lawrancea Pattona Mc Donalda, brataneka generała Pattona. Jego śmierć również do dzisiaj nie została wyjaśniona. W listopadzie 1975 roku kongresmen Lawrence Patton napisał we wprowadzeniu do książki pod tytułem „The Rockefeller file” autorstwa Garyego Allena:
„Posiadanie coraz większego majątku w korporacjach żydowskich nie gasi żądzy chciwości. Wręcz przeciwnie, wielu z nich wykorzystuje swe pieniądze do zdobycia jeszcze większej władzy, tak potężnej, że dawni tyrani i despoci nie śmieli o niej nawet marzyć. Chodzi o kontrolę nad całym światem, a nie tylko nad globalną własnością, lecz również nad wszystkimi żyjącymi ludźmi. Najpierw przez sto lat John Rockefeller nadużywając władzy za pomocą nieetycznych metod ustanowił monopol i imperium Standard Oil. Rockefellerowie bardzo ostrożnie, ale cały czas skutecznie realizują swój plan wykorzystania siły ekonomicznej w celu zdobycia pełni władzy politycznej. Najpierw zamierzają przejąć kontrolę nad Ameryką, by następnie sprawować ją nad całym światem. Czy to, co mówię stanowi teorię spiskową? Tak. Jak najbardziej. Taki spisek istnieje. Jest to zły ponadnarodowy występny plan przygotowywany od dawna przez kilkadziesiąt rodów najbogatszych Żydów. I my Amerykanie musimy nie dopuścić do realizacji ich chorego planu. Podpisał. Lawrence Mc Donald Patton Kongres USA listopad 1975 r.”
Problem Lawrence Pattona stał się jeszcze bardziej palący, gdy Patton kandydował na prezydenta i w jednym ze swoich wystąpień skupił się na planach zdobycia przez bankierów kontroli nad światem. Miliony ludzi wtedy usłyszało słowa klujące w uszy Żydów. Amerykanie uważali obu Pattonów za bardzo odważnych i porządnych ludzi. Kandydując na prezydenta, Patton miał największe poparcie spośród kandydatów. Opinia była taka, że gdyby nie śmierć, to byłby na pewno prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ale padł wtedy strach na Żydów. Zaczęli działać, nie żałując pieniędzy na likwidację Pattona. Obdarzony charyzmą, waleczny, w świadomości ludzi będący spadkobiercą cech generała, był popierany przez rdzennych Amerykanów oraz wyższych oficerów armii amerykańskiej, którzy publicznie mu przysięgali wiernie służyć, bo to służba dla Ameryki i jej ludu. Była to, co dzień większa grupa narodu amerykańskiego, która nigdy by nie zaakceptowała programu bankierów i szefów korporacji. Żydzi widząc zagrożenie musieli powstrzymać rozwój spraw, dla nich bardzo niekorzystny. Jak to zrobić? Ano tak, żeby winę poniósł ktoś inny.
Dziś powoli ujawniane są tajemnice obu Pattonów. Dużą rolę odgrywa w tym procesie Internet. Nic więc dziwnego, że Światowy Związek Żydów już kilkakrotnie żądał zakazu rozpowszechniania w Internecie wiadomości o roli Żydów i ich planach. Ale tak kongres i prezydent Obama stwierdzili, że choć technicznie jest to do wykonalne, to jednak jest niezgodne z konstytucją Stanów Zjednoczonych, która mówi o wolności słowa.
Nie pierwszy już raz w swojej historii Żydzi popełnili takie zbrodnie, sprytnie pozorując, że to zrobił całkiem ktoś inny. Zapominają, że w sądownictwie na całym świecie jest święta zasada, że najpierw, jeśli kogoś zabito, to najpierw się ustala, kto z tej śmierci ma największą korzyść! A ze śmierci obu Pattonów wyłącznie Żydzi odnieśli ogromne korzyści.
Ale tak jak w przypadku wielu innych zbrodni przez nich popełnionych, istotne fakty są zakłamywane przez media, które oni mają w swym ręku. Przecież już dziś wiadomo, dlaczego zginął prezydent Kennedy. Bo podjął kroki w celu wyjaśnienia, kto dysponuje rezerwą finansową, kto bez kontroli drukuje miliardy dolarów. Świat dowiedział się też, kto i w jaki sposób zniszczył obie wieże 11.09. Wiemy już także o tym, że Irak nie miał rakiet, o jakie go posądzano. A zresztą za samo posiadanie groźniej broni nie karze się państwa i nie zabija masowo ludności! Gdyby tak było, to Izrael pierwszy za swoje kilkaset głowic nuklearnych powinien odpowiedzieć. Ale o prawiedliwych karach dziś chyba nie ma mowy. Weźmy przykład Libii. Kadafi to ludobójca i zbrodniarz, bo jego wojsko strzela do rebeliantów. A gdy siły NATO używają helikopterów i samolotów, które sieją śmierć, to nie jest ludobójstwem. Bo rzekomo walczy się o wolność ludu Libii, by ją uratować przed tyrania Kadafiego. Jeśli jednak Kadafi byłby takim tyranem, jak twierdzą media, to już dawno ludność sama by go zabiła, gdyż w Libii każdy dorosły człowiek (kobiety też) posiada w domu kałasznikowa i amunicję.
Nigdy nie zapomnę jak doradcy powstającej w latach osiemdziesiątych Solidarności krzyczeli, że w PRL jest cenzura, żeby ludność polska nie wiedziała, co się dzieje na świecie. Cenzura rzeczywiście była. A obecnie? Czy nasze media informują nas o sytuacji w kraju i na świecie? Wystarczy włączyć kablową telewizję i nastawić na kanały zachodnie z angielskim językiem: Protesty, jakie narastają obecnie w Ameryce codziennie obejmują więcej miast i więcej ludzi w nich bierze udział. Ale najważniejsze jest to, co wykrzykują ci rozgniewani Amerykanie i co wypisują na swoich transparentach. Okrzyki i napisy dotyczą garstki ludzi w Ameryce, którzy zagarnęli i nadal zagarniają w sposób bezprawny dorobek całego społeczeństwa. Społeczeństwa, które zderzyło się z sytuacją, do której doprowadziły działania bankierów i szefów wielkich korporacji i uświadomiło sobie, że z dnia na dzień przybywa bezrobotnych (obecnie 15 milionów ludzi bez pracy), że ludzie nie mają pieniędzy na życie. Tymczasem mała garstka najbogatszych skorumpowała władzę i zagarnia zachłannie niemal cały dochód narodu a unika płacenia należnego podatku.
Nawet bardzo ostrożny Z. Brzeziński 15 X w TV 24 mówił: „W Stanach jest wielka korupcja na wszystkich szczeblach władzy. To niedopuszczalne, żeby te wielkie korporacje płaciły tyle symbolicznego podatku, co moja sekretarka.” A oni dzięki swym prawników, doradcom i powiązaniom polityczno-biznesowym sprytnie unikają płacenia tych podatków. Kiedyś mawiało się, że w życiu są tylko dwie pewne rzeczy: śmierć i podatki. Dziś można powiedzieć, że tylko śmierć jest pewna. Bo jeśli się jest bogatym, to podatków można uniknąć. „W Szwecji – mówi dalej Brzeziński -ci, co zarabiają najwięcej, to płacą 90% podatku. I tam naród ma socjalne sprawy na najwyższym poziomie. A u nas ułamek procenta, a nie procenty, odprowadza się do kasy państwa. A od państwa pozyskuje się kontrakty i umowy na miliardowe sumy, nie płacąc za nie podatków.” A przecież wiadomo, kto to jest Brzeziński: nigdy nie kalał żydowskiego gniazda, gdyż sam z niego pochodzi. Musi być bardzo źle, jeśli tak mówi!
Dziś już coraz śmielej wychodzą z cienia i ujawniają swe cele wielkie rody Żydów, tych najbogatszych, co kierują losami świata. Od nich zależy gdzie i kiedy wybuchnie nowa wojna. (Oczywiście będzie to wojna „o wolność i demokrację” i nasi chłopcy polecą tam walczyć o tę „wolność”.) Kapitalizm, jak wykazały całe wieki, a ostatnie lata szczególnie, jest tak skonstruowany, że ma służyć wyłącznie kapitalistom i to tym najbogatszym. Naród ma pracować dla ich interesów i pozwoli się temu narodowi żyć tylko na takim poziomie, żeby mieć z niego pożytek. Przecież natura ludzka nie zmieniła się od tysięcy. Chciwość i chęć kontrolowania innych nie zmieniły się od zarania ludzkości i nie zmienią się do końca świata. Ewoluuje tylko forma. Od panowania kapitalizmu handlowego, poprzez przemysłowy, finansowy, monopolistyczny (włączając w to dzisiejszą demokrację). Niewielka grupa ludzi na świecie rządzi większością społeczeństwa. Istota systemu pozostaje nienaruszona, przekształceniu ulegają jedynie metody. Wszyscy oligarchowie wcześniej dobrze widoczni i znani bezpośrednio obecnie ukryli się za kulisami i są reprezentowani przez nowo powstały gigantyczny system fundacji, który stał się w krajach zachodnich integralną częścią władzy. I systemem tym kierują wciąż ci sami ludzie. Są to wielkie żydowskie rody.
(…) Całość bardzo ciekawa tu: https://marucha.wordpress.com/2012/01/18/albin-siwak-%E2%80%9Ebez-strachu-tom-iii-fragment-5/
„Piekło”
Tę historię znam od dawna, bo już od lat osiemdziesiątych, gdy jeździłem, jako członek biura politycznego i viceprzewodniczący zarządu głównego budowlanych do naszych budowlańców na kontraktach w ZSRR. Ale jest to historia tak okrutna i tak przerażająca, że bardzo długo nie mogłem w nią uwierzyć, a kiedy mnie już przekonano, że to prawda, to bałem się ją opisać. Nie pisałem o niej w pierwszym ani drugim tomie „Bez strachu”, bo sądziłem, że nikt z normalnych ludzi czytając tę historię nie uwierzy w nią i przez nią stracę wiarygodność. Historia jest bowiem tak nieprawdopodobna, że człowieka, który mi ją opowiedział, a następnie zawiózł miejsce, gdzie się wydarzyła, uznałem za chorego umysłowo. Dwa | lata po tym, jak mi ją opowiedział, spotkałem innego człowieka, który to potwierdził i ponownie pojechał ze mną w to okropne miejsce. A pod koniec mej pięcioletniej kadencji w biurze politycznym zapytałem o te wydarzenia Kostikowa (czytelnicy moich poprzednich książek wiedzą kto to był Piotr Kostikow m.in. z rozdziału „Matka”), z którym byliśmy bardzo zżyci i mieliśmy do siebie zaufanie. I on potwierdził, że ta historia jest znana na Kremlu, choć nikt głośno o tym nie rozmawia, zwłaszcza z ludźmi, którym nie ufa.
Dla mnie ta historia rozpoczęła się od wielkiego wesela. Opisywałem ten fakt już wcześniej: trzydziestu naszych kawalerów, pracujących pod Wielkimi Łukami i pod Nowo-Połoskiem, poślubiło jednego dnia aż trzydzieści panien. Ponieważ wydarzenie to było bardzo głośne, pisała o nim prasa polska i radziecka, to generalna dyrekcja postanowiła urządzić weselisko na terenie i na koszt firmy. Nie będę opisywał tego wesela, gdyż już wcześniej o nim pisałem. Zaznaczę jednak, że z Moskwy na to wesele przyjechali nasz ambasador Kociołek i Piotr Kostikow, który reprezentował władzę radziecką. Mnie też zaprosili, gdyż byłem ich częstym gościem. Starym zwyczajem panny młode zaprosiły do tańca gości. Mnie poprosiła panna, która ładnie, czysto mówiła po polsku. Pytam: -Tak mówić nauczył cię twój chłopak, Polak?
– O nie. Ja od dziecka mówię po polsku, bo tata to Polak. O ten pod oknem -pokazała mi swego ojca, który obserwował nas i chyba się domyślił, że o nim rozmawiamy, bo pomachał ręką.
Odprowadziłem ją do narzeczonego i w tym momencie jej ojciec podszedł do mnie. Przedstawił się i powiada: -Jestem Polak i nazywam się Ostrowski Kazimierz. Ale ponieważ umówiliśmy się z Kostikowem, że pójdziemy na długi spacer bo chcemy sobie bez świadków pogadać, to ochrona nie pozwoliła temu Ostrowskiemu porozmawiać ze mną. Wesele trwało do rana, ale my z Kostikowem po parogodzinnym spacerze poszliśmy spać. Rano obudził mnie hałas na korytarzu i głośna rozmowa. Zrozumiałem z niej, że ma oficer, Andrzej czarny nie chce wpuścić kogoś do mojego pokoju. Ta kłótni zakończyła się tym, że Andrzej ostro powiedział:
– Jak pan nie odejdzie spod drzwi, to zakuję pana w kajdanki i do radzieckiej milicji. I to już wystarczyło, bo kłótnia ucichła. Pytam się przy śniadaniu, kto to i czego chciał ode mnie (To były czasy, że jako przewodniczący kom Skarg i Wniosków oraz biura interwencji, na każdym kroku byłem zaczepiany i przy każdej okazji ktoś wręczał mi pisemną skargę albo prośbę. Nawet na kontraktach w ZSRR Polacy sprytnie wykorzystywali moje wizyty i wręczali mi różne prośby, szczególnie o mieszkania.) Oficer odpowiedział że ten człowiek to ojciec jednej z panien młodych, Polak ożeniony dawno temu z Rosjanką.
-I on chciał was zaprosić do siebie, jak Polak Polaka, bo właśnie córkę wydał też za Polaka. Kostikow, który dużo rozumiał po polsku, odezwał się tak:
– Ja na twoim miejscu poszedłbym na chwilę do nich. I dodał:
– Ty wiesz, oni będą opowiadać o tym innym i będą dumni, że odwiedził ich członek biura politycznego. Zrób ludziom tę przyjemność. W dodatku ten, co cię zaprasza, to Polak. Więc nie było rady i trzeba było jechać do tego Polaka.
Oficer wyszedł, żeby dowiedzieć się, gdzie teraz jest ten Polak lub gdzie mieszka. Jak wrócił, to był zły.
– Wiecie gdzie on mieszka?
– Nie wiem.
– On nie mieszka w Wielkich Łukach, a w Nowo-Sokolnikach, blisko Wielkidj Łuków, gdzieś w miasteczku.
– No to co? – wtrącił się Kostikow. – Weź moją ochronę i moje auto i jedź. Okazało się, że człowiek jeszcze nie zdążył wrócić do domu. Ale jego żona i młodzi natychmiast zastawili stół i ugościli nas. Gdy dotarł gospodarz, ta ochrona już zdążyła ze trzy kolejki wypić i było dosyć głośno. Nie mógł człowiek uwierzyć własnym oczom!
– To dlaczego chciałeś mi założyć kajdanki i oddać milicji? – pytał mojegao oficera. – Chciałem sprawdzić czy naprawdę ci zależy, by zaprosić do siebie towarzysza Siwaka.
– Ot cholera! Jaki chytry lis!
Nie mogliśmy długo zostać, bo auto mogło być potrzebne Kostikowowi, więc pożegnaliśmy się i wychodzimy, a tu pod domem tłum ludzi. Kilku rznie na harmoszkach, inni śpiewają i tańczą. Ojciec młodej przecisnął się do mnie przez ten tłum i mówi:
– Panie, ja mam bardzo ważną sprawę. Chcę panu coś powiedzieć. Jak to zrobić?
Mówię mu, że za trzy miesiące będzie polskie święto i ja przyjadę do Polaków, na bazę, z odznaczeniami, bo będę ich dekorował. Wtedy wygospodaruje się trochę czasu. I tak było.
Gdy ponownie przyjechałem, to pojechaliśmy do Ostrowskiego. Mówię do oficera ochrony:
– Ja z nim wyjdę do ogródka na rozmowę, ale tak, że wy będziecie nas widzieli. On coś mi chce powiedzieć.
Gdy siedzieliśmy w ogródku on mówi tak:
– Jak powiem panu, o co chodzi, to uzna mnie pan za wariata, ale ja nie jestem chory umysłowo. Mój rodzony brat był księdzem katolickim w Wielkich Łukach, a ja miałem wtedy 15 lat. Było to już po rewolucji w 1918 roku. W mieście było NKWD i to liczne, złożone z 19 Żydów. Ich dowódcą był Abraham Sztejn, a jego zastępcą Icek Koperman. Oni zebrali razem, tu w mieście, 45 osób. Byli to polscy księża, ruscy popi, polscy zakonnicy i zakonnice… Jak brali brata mego księdza, to i mnie zabrali. Władowali nas na ciężarowe samochody i zawieźli właśnie tu niedaleko, do Nowo-Sokolników, do smolarni. Byłem tu dwa razy po smołę z ludźmi, którzy kupowali tę smołę na dach naszej plebanii. Znałem tu wszystkie zakamarki i dlatego może żyję. Otóż ta smolarnia jest na małej górze, w lesie. Wkoło są bagna i tylko jest jedna droga do tej smolarni od strony szosy. Jak nas tam zawieźli, to kazali, żebyśmy się rozebrali do naga. Kto się upierał, to bili kolbami karabinów. Zamknęli nas w dużej szopie gdzie były puste beczki na smołę. Było ich dużo, tych beczek, i były nieduże. Wszyscy byliśmy razem, mężczyźni i kobiety. I wtedy ruski pop powiedział:
– Oni nas utopią w smole, bo ja słyszałem, że przywożą tu ludzi i tak robią. Później spojrzał na mnie i powiedział:
– Ty możesz się uratować z tego piekła. Właź do beczki, a ja zabiję mocno dekiel.
Od tego momentu w szopie zapanował strach, kobiety zaczęły szlochać, a przerażeni księża zaczęli patrzeć przez szpary, co Żydzi robią i czy to prawda, co pop powiedział. Rzeczywiście palili pod trzema wielkimi kadziami ogień. Ja, od chwili, gdy wszedłem do beczki, już tego nie widziałem. Brat mój podszedł do tej beczki, co w niej siedziałem
i powiedział:
– Ale jak ty z tej beczki wyjdziesz?
Na to pop powiedział tak:
– Jest jeszcze jedna zakonnica małej tuszy i ona też wejdzie w taką beczkę. Ona go uwolni z tej beczki.
Rzeczywiście chudziutka, niemłoda już kobieta zmieściła się w jedna z beczek i pop założył dekiel. Mimo, że siedziałem w beczce, czułem rozgrzewaną smołę. Księża uspokajali pozostałych i zaczęto się głośno modlić. Trwało to około pół godziny, do czasu jak enkawudziści otworzył drzwi i złapali pierwsze trzy osoby. Wlekli je do tych kadzi, gdzie rozgotowali smołę. Przerażające krzyki trwały dopóki męczeni nie stracili przytomności. Ponieważ kadzie nie mieściły więcej niż jedną osobę, to bosakiem wyjmowano pomordowanych i z szopy ciągnięto następne trzy osoby.
Liczyłem – mówił Ostrowski – ludzi na obu samochodach. Było nas czterdzieści siedem osób. Trzy godziny trwało mordowanie, z okrzykami typu: „Macie piekło, którym straszycie wiernych. Zobaczcie jak to wygląda”. Gdy już wszystkich pomordowali, to sprawdzili dobrze szopę. Do beczek nie zaglądali, bo uznali, że człowiek się w żadnej nie zmieści. Zaraz za smolarnia było duże bagno, zaczęli więc ciągnąć po ziemi ciała i wrzucać je do tego bagna. Gdy już pod wieczór ucichło i oni odjechali, to zakonnica wyszła a swej beczki i uwolniła mnie z mojej. Nie mogłem w ogóle wyjść z tej beczki. I siły nie miałem i wszystko mi zdrętwiało. Dopiero ta zakonnica wyciąg mnie i rozprostowałem się. Poza tą szopą leżało na stosie dużo ubrań, ale one były popalone. Wygrzebała z tej kupy palących się szmat to, ca nadawało się, ażeby się trochę przykryć i wzięła mnie za rękę, ad poszedłem za nią. Całą noc szliśmy, przeważnie lasami, by nad ranem zapukać do małej chatki na końcu wioski. Okazało się, że miała tu brata Szybko nakarmiono nas i odziano, a następnie w lesie, w dobrze ukryta małej ziemiance, spędziliśmy dwa miesiące.
Ona została później przyjęta przez jakiś zakon, a ja zgłosiłem się do pracy w kołchozie pod innym nazwiskiem. W tym czasie wałęsały się „całe stada” bezdomnych dzieci i młodzieży. Rodzice zostali zabici w czasie rewolucji, a dzieci wędrowały po całej Rosji i rabowały wszystko, a szczególnie jedzenie. Doszło do tego, że wojsko goniło jak szarańczę te tabuny młodzieży i strzelało zabijając ich. Ja powiedziałem, że jestem sierotą (co zresztą było prawdą) i szukam pracy. Przydzielono mnie do wielkiej obory, jako pomocnika oborowej. Tu wśród krów miałem ciepło i mleka do syta.
Tak przeżyłem w tej oborze pięć lal Cały czas myślałem o zamordowanym bracie księdzu. Wyprosiłem u przewodniczącego kołchozu tydzień urlopu i pojechałem do Nowo- Sokolnik. Plebanię zamieniono tam na siedzibę partii, a kościół spalono. Poszedłem do tej smołami, a tam paleniska murowane jeszcze były. Kotły ktoś ukradł. Miejsca, gdzie z karp odzyskiwano smołę, też już nie było. Ludność zabrała cegłę z tych palenisk. Odszukałem bagno, gdzie powrzucano ciała pomordowanych. Wybrałem długą gałąź z boczną odnogą i zrobiłem taki niby hak. Namacałem coś i zacząłem wyciągać. Było to ciało kobiety. O dziwo, przez kilka lat nie zgniło. Nie wiem czy to upaplanie w smole, czy ten torf, jaki był w bagnie, czy też inne czynniki zadziałały, ale ciała nie zgniły. Wiedziałem, że brat był jednym z ostatnich, gdyż do ostatka mimo nagości pełnił rolę kapłana i szykował (podobnie jak inni księża oraz pop) tych ludzi na śmierć. Więc leżeć powinien na wierzchu tych ciał. Ale to czterdzieści pięć osób, a wszyscy oblepieni gorącą wtedy smołą. Nawet w ustach mieli smołę. Rozglądałem się, bo gdyby na przykład pracownicy NKWD tu wpadli, to ja też znalazłbym się w tym bagnie, tylko że z kulą w głowie. Brat był dużym mężczyzną i miałem nadzieję, że jeślibym trafił na jego ciało, to na pewno bym rozpoznał. Po szosie przejechało kilka samochodów, ale się nie zatrzymywały.
Zacząłem ponownie szukać tym drągiem zrobionym z gałęzi, gdy nagle jeden z tych samochodów skręcił w drogę do smolarni. Czasu już nie było, żeby coś wymyślić, a droga jest tylko ta jedna, którą ten samochód właśnie jechał. Nie namyślając się skoczyłem w to bagno i zanurzając się cały na twarz naciągnąłem kępę zielska, jakie tu rosło na powierzchni. Czterej ludzie w mundurach z oznakami wojsk wewnętrznych zaczęli oglądać ciało kobiety, którą wyciągnąłem. Byłem zaledwie kilka metrów od nich, mając tę kępę roślin na głowie. Ale mogłem patrzeć przez to zielsko i słuchać, co oni mówią. Kopiąc ciało odwrócili je i stwierdzili, że to była kobieta.
– Dawaj – zawołał jeden – wrzucim ją do tego bagna! Wygląda na to, że ktoś ją wyciągnął. Trzeba zameldować Sztejnowi, że ktoś tu grzebie. Lepiej, żeby czuwał nad tym, bo to jego robota.
Ciało wrzucili, a raczej zepchnęli, z powrotem w bagno. Gdy zniknęli na szosie, to ja wygrzebałem się z tego błota. W dzień strach było szukać. A w nocy też strach. Przecież ja miałem dopiero dziewiętnaście lat. Nasłuchałem się dużo o strachach i potępionych duszach i teraz w głowie mi to siedziało. Ale myśl, żeby brata wydobyć z tego bagna była silna.
Gdy ponownie pojechałem tam któregoś dnia, to zobaczyłem, że ktoś postawił tam duży prawosławny krzyż z napisem: „Dla pomordowanych księży, popów i zakonnic”. To znaczy, że wśród ludzi byli tacy, co pamiętali ten ohydny mord, a nawet mieli odwagę postawić ten krzyż. Ale długo nie postał ten krzyż, następnego dnia przyjechali ludzie Sztejna , wykopali go i zabrali… Mieszkałem tam wtedy u rodziny rosyjskiej, w pobliżu byłej plebanii, ale oni mnie nie kojarzyli z bratem księdzem i nie poznawali.
Musiałem jednak wrócić do swojego kołchozu, bo pięć wolnych dni, jakie dostałem, minęło szybko. W domu, gdzie mieszkałem przez te kilka dni, mieli córkę, która mi się podobała. Dwa lata później postanowiłem więc tam pojechać i zobaczyć czy czasem nie wyszła za mąż. Była panną, więc wżeniłem się w rosyjską rodzinę i żyję tu do dziś. Cieszę się, że moja córka wyszła za Polaka i cieszę się, że pan mnie ponownie odwiedził. A ci pomordowani spoczywają tam w bagnie i ludność ukradkiem pali tam świeczki i stawia krzyże. Myśl, żeby brata wydobyć, a i innych, minęła mi. Niech tam wszyscy spoczywają w pokoju.
Pan Bóg, jak mówią, jest nierychliwy, ale sprawiedliwy. Sztajn i Koperman jechali tą szosą, z której zjeżdża się na boczną drogę do smolarni. To były czasy, kiedy większość mężczyzn służyła w wojsku. Dlatego do ciężkich robót zatrudniano kobiety. I właśnie na tej szosie, która była jeszcze za cara wybrukowana kamieniami teraz władza radziecka postanowiła wylać asfalt. W końcu to droga nie była jaka, bo prowadzi z Leningradu przez Nowgorod, Psków, Witebsk, a w Orszy rozgałęzia się i leci na Brześć i na Kijów. I tu, w pobliżu właśnie tej smolarni w Nowo-Sokolnikach, wydarzył się tragiczny wypadek drogowy. Kierowca jechał odkrytym wojskowym samochodem, a z tyłu siedzieli Abraham Sztajn i Icek Koperman. Obaj byli już wysokiej rangi oficerami wtedy. A technika wylewania asfaltu była wtedy prymitywna. Konie ciągnęły odkryty kocioł w którym gotował się asfalt. Cały czas podkładano szczapy na ogień, aż asfalt był rzadki i dał się wylać do taczek. Kolejka kobiet podjeżdżali z taczkami niedostosowanymi do gorącego asfaltu. No i często ta drewniane taczki zapalały się. Robota jednak szła. Kolejka kobiet podjeżdżała pod ten kocioł i wracała po ułożonych deskach do mężczyzn, którzy na kolanach równali ten asfalt.
Odlany był spory już odcinek tej szosy i kilka kobiet pchało taczki z parującym asfaltem, gdy zza zakrętu bardzo szybko wjechał na ten odlany już kawałek samochód wiozący Sztejna i Kopermana i uderzył przodem w wóz konny, naładowany szczapami na ogień, po czym odbił się i wyrżnął w kocioł, w którym gotowała się ta smoła. Kocioł od uderzenia spadł z zawieszenia, na którym był umocowany i cała zawartość kotła teraz płynęła spokojnie, dymiąc i parując, prosto na leżących na jezdni obu enkawudzistów. Kierowca jak piłka przeleciał przez jezdnię i wpadł do rowu. Zerwał się i zaczął krzyczeć:
– Wyciągnijcie ich z tego asfaltu! Ale kobiety stały i żadna nie zareagowała.
– Strzelać będę! – krzyczał kierowca i wymachiwał rewolwerem.
– A czego ty ich nie wyciągasz? – spytała jedna z kobiet.
– Bo się poparzę o gorący asfalt.
– A my to co? Z żelaza? My się nie poparzymy?
Tymczasem obaj oficerowie rzucali się na tej coraz grubszej warstwie gorącego asfaltu, aż po paru minutach ucichli. Aresztowano kierownika robót i majstra. Zamknęli też kierowcę, któremu nic się nie stało. Do dziś ludność mówi o tym wydarzeniu, że to Pan Bóg ukarał ich za tak ohydny mord. I to w tym samym miejscu, tuż obok miejsca tej zbrodni. Ja obrobiłem duży głaz i wykułem na nim napis o tej zbrodni. Ale przyjechali z Wielkich Łuków i zepchnęli go w bagno, gdzie leżą pomordowani (…)
https://marucha.wordpress.com/2012/01/18/albin-siwak-%E2%80%9Ebez-strachu-tom-iii-fragment-5/
Chodzi mi tylko o to ,że wyciągnąłeś zbyt daleko idące wnioski. Nie znaczy to , że na pewno są mylne, ale, że w źródle , które wskazujesz nie ma do nich wystarczających podstaw. Gdyby razem z tym zapisem w K., kupili klucz do kół i sprawdzili , jaki Prezydent Duda ma nr rej samochodu, to można by już tak wnioskować.
Zresztą zgodnie z sugestia Pana Kula LIs zajrzałem do Konstytucji Kwietniowej i znalazłem tam podobny zapis (a w zasadzie zapisy ) a nie sadzisz, że Piłsudski forsując Konstytucję myslał juz o zamachu na przyszłego prezydenta.
W kwestii zabójstwa gen G. Pattona....Fragment książki H.Pająka „Ostatni transport”
Nadzieja na ujawnienie prawdy
Cofnijmy się do roku 1945 i przenieśmy do Niemiec. Jednym z najwybitniejszych dowódców amerykańskiej armii był generał George Patton. Jednak żydostwo amerykańskie wydało na niego wyrok śmierci za „antysemityzm”. Wykonali go z talmudyczną bezwzględnością. Podpadł im w ostatniej fazie wojny, kiedy na czele swojego korpusu parł na Berlin, aby go zdobyć przed sowietami. Został zatrzymany rozkazem naczelnego dowództwa. Nie wiedział, że jest uzgodnione zwycięstwo aliantów w Berlinie w jednym czasie. W tym celu wojska sowieckie zastygły na linii Wisły na pół roku.
Kartoteka służby wojskowej generała G. Pattona znajdująca się w National Archives w Saint Louis (USA) liczy 1300 stron dokumentów, lecz niewiele z nich dotyczy „katastrofy” samochodowej, a właściwie „katastrof”, jakich doznał generał Patton. Pięć raportów wojskowych sporządzonych bezpośrednio na miejscu wypadku zniknęło bezpowrotnie tuż po ich przekazniu do National Archives.
Dlaczego? Na to pytanie odpowiada m.in. pisarz Robert Wilcox w książce „Target Patton”.
Dramat generała G. Pattona rozegrał się 9 grudnia 1945 roku, kiedy z szefem swojego sztabu wyruszył na polowanie na bażanty w okolicach Mannheim. W drodze, tuż po minięciu przejazdu kolejowego, dwutonowa ciężarówka armii amerykańskiej uderzyła w sztabowy samochód generała Pattona marki cadillac. Generał doznał niewielkiego obrażenia szyi – albo od wystrzelonego pocisku, albo, co mniej prawdopodobne, od uderzenia. W sumie te obrażenia nie były poważne. Nic się nie stało także kierowcy Horace Woodringowi i szefowi sztabu Pattona – generałowi Hap Gay’owi. Przybyła karetka pogotowia wojskowego, ale zabrała tylko generała Pattona, bo ci dwaj nie wymagali żadnej pomocy szpitalnej. Tymczasem wkrótce po wyruszeniu karetki, doszło do kolejnej „kolizji”: uderzyła w nią inna dwutonowa ciężarówka wojskowa! Tym razem generał Patton doznał poważniejszych kontuzji, w sumie jednak nie zagrażających jego życiu.
Nie aresztowano kierowców obydwu ciężarówek, co było czymś niepojętym choćby z uwagi na rangę poszkodowanego generała. Mało tego – nie ujawniono nawet ich personaliów, chociaż kierowca generała Pattona zeznał, iż pierwsza ciężarówka oczekiwała na nich na poboczu drogi, kiedy ruszyli sprzed przejazdu kolejowego. W późniejszym czasie, były agent wywiadu Ladislas Farago oświadczył, że kierowca pierwszej ciężarówki – Robert Tompson, którego tuż po wypadku błyskawicznie przeniesiono do Londynu (zanim mógł był poddany przesłuchaniu) – nie posiadał zezwolenia na kierowanie pojazdami samochodowym, nadto przewoził dwóch tajemniczych pasażerów, co było kolejnym na-ruszeniem regulaminu w wojsku amerykańskim.
Ladislas Farago ujawnił także, iż spory tłum składający się głównie z personelu wojskowego, pojawił się na miejscu wydarzenia. Po przewiezieniu generała Pattona do szpitala, był on jeszcze w stanie odbyć rozmowę telefoniczną ze swoją żoną w Ameryce. Prosił ją usilnie, aby go zabrała ze szpitala, natychmiast, ponieważ: „Oni zamierzają mnie tutaj zabić!”.
Wykonali to 21 grudnia 1945 roku. Tego dnia stwierdzono śmierć generała Pattona na skutek embolii – zatoru naczyń krwionośnych – skrzepu krwi, który jest śmiertelny, jeżeli zakrzep dotrze do ważnej aorty (a nam przypomina to śmierć ważnego świadka – domniemanego mordercy Krzysztofa Olewnika). Nie tylko armia amerykańska nie przeprowadziła dochodzenia w sprawie „wypadku drogowego” (skąd my to znamy!) – ale nie zadawano też żadnych pytań w sprawie tej „embolii”, która zabiła generała Pattona. Zwłoki generała Pattona nigdy nie powróciły do USA – jego ojczyzny. Nigdy nie przeprowadzono na nich medycznej autopsji!
Kiedy gen. Patton, który już w czasie natarcia na kierunku berlińskim wykazywał naganny pośpiech, ponownie podpadł amerykańskim żydobolszewikom, pospolicie nazywanych „komunistami”. Objął bowiem w październiku 1945 roku dowództwo nad strefą okupacyjną Niemiec, zajętą przez zachodnich aliantów. To właśnie wtedy uświadomił sobie prawdziwą przyczynę drugiej wojny światowej, zwłaszcza dramatu Europy. Ten bohater wojenny wyrażał swoje oburzenie wobec brutalnego traktowania cywilnej ludności Niemiec przez aliantów. Apelował do sfer wojskowych o stworzenie silnych Niemiec, po to aby powstrzymać podbój wschodniej Europy przez żydobolszewię sowiecką. Im bardzie poznawał w praktyce okupacyjnej sowieckich Żydów, tym silniejsze było jego przekonanie, że jedynie słuszną metodą postępowania jest zduszenie komunizmu w ogóle, a zwłaszcza w środku Europy, gdy tylko nadarzy się stosowna okazja, włącznie z militarnym rozwiąza-niem.
Niestety, Patton został „zneutralizowany” przez żydowskich doradców Roosevelta: Henry Morgenthau i Bernarda Barucha. Sterując swoim ciężko już chorym pobratymcem Rooseveltem, realizowali oni powojenne zobowiązania wobec żydosowietów. Walka żydostwa z generałem Pattonem wzmogła się, kiedy odmówił wyrzucania na bruk niemieckich cywilów z ich domów i mieszkań, które brutalnie zajmowali „przesiedleńcy”. Ogromną ich większość stanowili Żydzi sowieccy. Nie byli to „przesiedleńcy” tylko Żydzi zbiegli do Niemiec z Polski i sowieckiego raju. Oto wpis generała Pattona w jego kieszonkowym pamiętniku (z którym nigdy się nie rozstawał), pod datą 17 września 1945 roku:
Wirus uwolniony przez Morgenthau i Barucha przeciwko wszystkim Niemcom, jest semicką zemstą. Teraz wydano mi rozkaz usunięcia niemieckich cywilów z ich domów, w celu zasiedlenia przez „przesiedleńców”. Wygląda na to, że ten rozkaz ma na celu ukaranie niemieckiego narodu, a nie poszczególnych Niemców. Jest to przeciwne mojemu sumieniu, żeby wyrzucać kogoś z jego domu bez należytego procesu prawnego. Ci, wydający takie rozkazy, uważają się za istoty ludzkie, ale nimi nie są! Dotyczy to przede wszystkim Żydów, którzy zatracili wszelkie poczucie przyzwoitości, załatwiając się na podłogi, pokazując, że stoją niżej niż zwierzęta!
Odkąd generał Patton postawił znak równania między „komunistami” i Żydami, jego los był przesądzony. „Amerykańska” prasa rozpętała na niego zmasowaną kampanię oszczerstw. Przedstawiano go jako „umiarkowanego nazistę”, a taka pieczęć oznaczała moralne unicestwienie. Jak się okaże za kilka miesięcy – także unicestwienie fizyczne. Generał Patton nosił przy sobie mały notatnik: „Mam małą czarną książeczkę w mojej kieszeni – powiedział – i kiedy wrócę do domu, zamierzam rozpętać piekło!”
Powiedział o to jedno zdanie za dużo! Żydobolszewizm amerykański postarał się, aby Patton nigdy nie wrócił do Ameryki. Ani żywy, ani nawet martwy!
Wspomniany pisarz Robert Wilcox w swojej książce „Target Patton” (Cel Patton) opisuje swoje rozmowy ze snajperem z czasów drugiej wojny światowej – Douglasem Bazataem. To libański Żyd, zapewne sefardyjski a nie wschodni czyli chazarski: u Żydów sefardyjskich – prawdziwych Żydów – chyba jeszcze tlą się resztki sumienia, godności, honoru. Cechuje ich skrywana pogarda wobec aszkenazyjskiej hołoty: w niektórych miastach Niemiec przed wojną, „sefardim” żądali od miejscowych władz wydzielenia dla nich osobnych synagog! Tenże snajper Douglas Bazat (zmarł w 1999 roku), wobec pogarszającego się zdrowia był dręczony wyrzutami sumienia. Wtedy ujawnił Wilcoxowi, jak zainscenizował wypadek drogowy z udziałem generała Pattona. Użył wojskowej ciężarówki do staranowania cadillaca Pattona. Następnie wystrzelił w kierunku generała pocisk o małej prędkości i sile przebicia. Pocisk utkwił w szyi generała, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Teoria obrażeń spowodowanych zderzeniem była nieprawdopodobna, bowiem obydwa pojazdy dopiero ruszyły – cadillac Pattona po minięciu przejazdu kolejowego, a ciężarówka Bazata – z pobocza.
Minęło pół wieku, Bazat był chory, czuł swój zbliżający się koniec, więc otwarcie opowiedział Wilcoxowi, że rozkaz „uciszenia Pattona” został wydany przez szefa OSS (poprzednika CIA) generała Billa Donovana – „Dzikiego Billa”, który utrzymywał bliskie i rozległe kontakty z komunistycznymi – czytaj żydowskimi – oficerami amerykańskiego wywiadu. Donovan zlecając mu wykonanie zamachu, powiedział do Bazata:
Mamy okropny kłopot („Straszną sytuację”) z tym wielkim patriotą! Jest on poza naszą kontrolą. Musimy zapobiec, aby nie zrujnował wszystkiego, co aliantom udało się dotąd osiągnąć.
Bazat powiedział to samo podczas jego odczytu dla grupy około 450 członków OSS w hotelu Hilton w Waszyngtonie, 25 września 1979 roku. Usłyszeli od niego:
Wiele wysoko postawionych person wojskowych nienawidziło Pattona. Wiem, kto go zabił, ponieważ zostałem wynajęty przez generała Williama Donovana za 10 000 dolarów, aby zainscenizować wypadek. Ale kiedy Patton nie zginął w wypadku, był trzymany w szpitalnej izolatce, gdzie zabito go przy pomocy zastrzyku.
Istnieje niemal pewność, że Donovan był kryptożydem. Jego matka – Anna Letitia Donovan była prawdopodobnie żydówką. Jej imiona: „Anna Letitia” to typowe imiona żydowskie, ale zupełnie nietypowe jako imiona irlandzkie. Nadto, kariera Donowana jako prawnika na Wall Street, jego zażyłość z wewnętrznym kręgiem Żydów z najbliższego otoczenia prezydenta Roosevelta, jego rola asystenta żydowskiego sędziego Samuela Rosenmana na Procesie Norymberskim – wzmacniają przesłanki o żydowskiej tożsamości Donovana, albo co najmniej o jego służalczym filosemityzmie (raczej filożydzizmie). To one powaliły wielkiego amerykańskiego bohatera, generała Pattona.
Czy nie jest znamienne to, że chociaż Bazat „wyspowiadał się” publicznie przed 450 funkcjonariuszami OSS i pisarzem R. Wilcoxem – ta zbrodnia jest nadal znana tylko koneserom tajemnic drugiej wojny światowej?
Czy z dramatu generała Pattona mogą płynąc jakieś nauki /nauczki/ dla wszystkich, którzy idą pod prąd chazarskim okupantom narodów świata?
Mogą. I to jakie!
Po pierwsze – zastosowano już wtedy, dziś już banalny zamach samochodowy – kolizję z ciężarówkami. Gdyby wtedy istniały dzisiejsze tiry, byłoby po Pattonie już przy pierwszym zderzeniu.
Po drugie – w zbrodni „Ameryki na Ameryce”, czyli masakrze trzech tysięcy osób w wieżach nowojorskich jedenastego września 2001 roku, musiało wziąć udział dziesiątki jeśli nie kilkuset sprawców. Co to może oznaczać? A to, że kiedyś, może pod koniec życia, ich sumienia zaczną ich szczypać i wyjawią to, co wiedzą w ramach ich udziału w tej zbrodni
Ta sama przesłanka pozwala przypuszczać, że kiedyś, może za 20, może za 30 lat „puszczą farbę” jacyś współsprawcy zbrodni smoleńskiej! Zapewne kilku z nich przedtem zginie w niewyjaśnionych okolicznościach…
https://youtu.be/RVuozc37Xqk To nie Bradley pokonał Rommla tylko Patton, to nie Montgomery miał rację tylko Patton. Patton nie chciał walczyć z Rosją tylko z żydokomuną w postaci Rosji bolszewickiej.
Psychologia zamachu „elit” III RP na nową władzę...Trzeba sobie powiedzieć jasno, że to, co się obecnie dzieje w Polsce to nie jest, jak pokrętnie wmawia się Polakom walka nowej opozycji z błędami nowej władzy, lecz frontalny i bezpardonowy atak na rząd PIS-u i Prezydenta Dudę stymulowany przez lewackie media, post-komunistyczny Trybunał Konstytucyjny, a także urażone w swej dumie i bucie uniwersyteckie „elity” podwawelskiego Krakówka i mazowieckiej Warszawki, do których zaczynają dołączać satelickie uczelnie w całym kraju.
Chodzi mi o reakcję psychologiczną „elit” III RP na traumę spowodowaną szokującym dla nich wynikiem wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
W tym noszącym znamiona zamachu stanu uderzeniu w nowy rząd i nowego Prezydenta postanowiono wykorzystać uniwersytety, gdzie pod osłoną uczelnianej autonomii opracowuje się mechanizm tego zamachu, a do realizacji tego puczu zdecydowano się także spożytkować etos niezawisłości i niepodważalności orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.
Otóż moim zdaniem jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą przyczyną tego histerycznego ataku na nową władzę jest trauma „elit” III RP mająca swe psychologiczne podłoże w zabiegu socjotechnicznym, który na swój prywatny użytek zwykłem nazywać „awansem społecznym bis”.
Już tłumaczę, o co chodzi.
Jak starsi pamiętają, a znakomita większość ludzi młodych o tym niestety nie wie, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. Brano tych bez charakteru, gdyż prawdziwy chłop miał swoją godność i ziemi nie chciał opuścić.
W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu.
Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut „ojców resortowych” zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.
W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała, świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans.
Myślę, że to te właśnie „resortowe dzieci” poparły a jeszcze żyjące nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego, jako męża stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.
Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit. Niestety proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez Gazetę Wyborczą wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. W tym przypadku, ten genetycznie służalczy, tym razem wobec post-komuny, materiał ludzki został wykorzystany przez media post-komunistyczne. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu awansu społecznego.
Mechanizm psychologiczny tej chytrej sztuczki był stosunkowo prosty. Otóż, jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Jeśli szarej myszce ktoś powie, że wygląda jak hollywoodzka gwiazda też się nie oprze pokusie uwierzenia w tę oczywistą nieprawdę. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i niewykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.
Konstruktorzy wspomnianego zabiegu socjotechnicznego doskonale znali odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Wiedzieli, że jak takiemu powiedzieć, iż przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę.
I tu moim zdaniem leży przyczyna histerycznego rozwycia się dzisiejszej opozycji złożonej z takich właśnie ludzi panicznie się lękających, że nowa władza przeprowadzi weryfikacją elit [niepotrzebne lęki – admin]. Ludzi, którzy wciąż przeżywają traumę po ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych, które obaliły mit wiekuistości „elit” III RP.
I nie ma się, co dziwić gdyż psychologia uczy, że objawami traumy są między innymi: niekontrolowane wybuchy gniewu i agresji; popadanie w przestrach i ataki paniki; lękliwość bez żadnej widocznej przyczyny; obsesyjna podejrzliwość; oskarżanie wszystkich tylko nie siebie; gotowość do czynów nieodpowiedzialnych; i tak dalej.
Tu jednak pragnę dobitnie zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże społecznie dyskryminować, bowiem jest to grupa niekwestionowanej inteligencji.
Co zatem robić, by uzdrowić sytuację?
Po pierwsze trzeba zreformować media. Powtarzam zreformować, a nie przejąć jak straszą post-komunistyczne demony.
Zaś naczelną rolą takich zreformowanych mediów powinno być wytłumaczenie nowej inteligencji, że choć jest grupą ludzi całkiem nieźle wykształconych to są jednak inteligencją szeregową, a nie żadną elitą narodu, co im doktrynerzy III RP pokrętnie wmówili. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu przynależności do narodowej elity to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się już musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty.
Myślę, że to właśnie tędy wiedzie droga do porozumienia się ze sobą śmiertelnie zwaśnionych Polaków. A do jakiego stopnia zwaśnionych pokazały sobotni „Marsz Komitetu Obrony Demokracji” i niedzielny „Marsz Wolności i Solidarności”. I zwracam uwagę, że żarty się kończą i dalsze szczucie Polaków na Polaków przez obłąkanych z nienawiści do nowej władzy i ogarniętych traumą po utracie władzy szaleńców typu: Nowacka, Petru, Neuman, Kosiniak i wolny najmita Kijowski – może się skończyć tym, że krew się poleje.
Rodzi się, więc pytanie, jak temu zapobiec?
Otóż uważam, że kluczowo ważnym zadaniem zreformowanych mediów powinno być uczciwe przedstawienie społeczeństwu rzeczywistej jakości post-komunistycznych „elit” III RP. Trzeba w uczciwy sposób zdemaskować ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową i bezpardonową hipokryzję. Ale co ważne bez agresji i chęci odwetu, nadmiernego patosu i nut przesadnie martyrologicznych, co bardzo drażni i zniechęca młodych.
Zreformowane media powinny odkłamać fałszywy mit, że to wyłącznie Jarosław Kaczyński dzieli Polaków i uświadomić ludziom, że Polaków podzielili już w roku 1995 Adam Michnik z Włodzimierzem Cimoszewiczem pisząc na łamach Gazety Wyborczej słynną odezwę do narodu, czego efektem był wybór prezydentem Aleksandra Kwaśniewskiego i postawienie post-komunistów u władzy de facto do dnia dzisiejszego. Bo to wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową, a resztki prawdziwej inteligencji udały się na emigrację wewnętrzną, na której do dzisiaj pozostają.
Ale jak to praktycznie zrobić? – zapytacie.
Odpowiadam. Trzeba wreszcie zacząć pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Śmiało, dziesiątki, setki artykułów nie bacząc, na wycie i wredną intrygę zdychających post-komuszych elit. Ale, co bardzo ważne zachowując obiektywizm i krytykując błędy i wady zarówno partii rządzącej, jak i partii opozycyjnych.
Wielu komentatorów zastanawia się nad przyczyną szerzącej się w Polsce plagi nienawiści, przybierającej ostatnio formy wręcz wynaturzone. Wciąż lewackie media konsekwentnie oskarżają o ten stan rzeczy obóz prawicowy. A prawda jest taka, że od czasu wyborów tę nienawiść sieją ci, którzy się panicznie boją, że zostaną zdemaskowani. Bowiem zdają sobie sprawę, że Jarosław Kaczyński jest na tyle zdolny i odważny, iż może tego dokonać [może, ale czy dokona? – admin].
Stąd ich patologicznie nienawistna agresja – vide ociekające iście zwierzęcą nienawiścią przemówienia reanimatorów starego porządku post-palikociego Petru, neo-bolszewickiej Nowackiej, pogrobowca Unii Demokratycznej Neumanna i obrotowego Kosiniaka na niedawnym „Marszu Komitetu Obrony Demokracji”, których forma nasuwa najgorsze z najgorszych skojarzenia. Bo oni się tak darli nie z troski o Polskę, lecz ze strachu przed politycznym unicestwieniem. Tego samego strachu, który niegdyś wywołał zaciekły opór przeciwko lustracji i dekomunizacji, a obecnie stymuluje zamach na nową władzę wybraną z demokratycznej woli narodu.
Co zatem robić?
Nowa władza powinna jak najszybciej zreformować media, które ostatecznie odkłamią wylansowany przez propagandzistów III RP stereotyp myślowy, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach” oraz zakodowane podstępnie w mózgach wielu Polaków oszołomionych upadkiem komuny i wejściem do Europy toksyczne slogany, że: patriota to oszołom; historia to zbytek; duma narodowa to antysemityzm; tradycja to ksenofobia; honor to przeżytek; sprawiedliwość to naiwniactwo; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; normy etyczne to atak na wolności demokratyczne; skromność to nieudaczność; kombinowanie to sposób na życie; uczciwość to frajerstwo; rodzina to anachronizm; i tak dalej.
[Żadne zreformowanie mediów nie jest możliwe bez odebrania ich obecnym właścicielom. Nie wyobrażam sobie, by taka G*** Wyborcza nagle zaczęła pisać prawdę, dopóki rządzą nią koczownicy – admin]
A to, co się teraz w Polsce dzieje to nie żaden skok nowej władzy na demokrację, tylko misternie zaplanowana przez ogarniętych traumą i gotowych na wszystko siewców starego porządku desperacka próba zamachu na wybraną z woli narodu nową władzę, która przy pomocy zreformowanych mediów jest w stanie raz na zawsze skończyć z hegemonią post-komuny.
Zaś ostatnie wybory pokazały, że większość Polaków zrozumiała, jak się dała zrobić w konia Platformie Obywatelskiej, a tak naprawdę to na sobotnim „Marszu Komitetu Obrony Demokracji” było kilkudziesięciu post-komunistycznych działaczy broniących starego porządku i kilka tysięcy tych, którzy jeszcze nie pojęli, jak są nadal nabijani w butelkę.
Czy nowa władza potrafi wyprowadzić Polskę na prostą?
Nie wiem, bo daleko jej jeszcze do ideału.
Ale trzeba jej dać szansę.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
O tym co wyżej pisałem już w styczniu 2011 vide: http://salonowcy.salon24.pl/271686,nabrani-przez-redaktora , ale jak widzę za wcześnie, żeby wówczas zostać zrozumianym.
Post Post Scriptum
Wszystkim, którzy poczuli się urażeni fragmentem o przerzucaniu Polaków ze wsi do miast pozwalam sobie zwrócić uwagę, iż nie dość dokładnie przeczytali moją notkę i zapraszam do ponownego przeczytania jej fragmentu, cytuję:
„Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. Brano tych bez charakteru, gdyż prawdziwy chłop miał swoją godność i ziemi nie chciał opuścić…”, koniec cytatu.
Pisząc ten tekst ważyłem każde słowo proszę Państwa. Ale rozumiem tych którzy przeoczyli ten fragment w dosyć długim wywodzie.
http://naszeblogi.pl
Komentarz usunięty przez autora
"Sędziowie TK do pracy przychodzą dwa razy w tygodniu. W grudniu nie było żadnej wokandy! W listopadzie były trzy wokandy. Sędziowie TK w moim przekonaniu, i jak sądzę w przekonaniu społeczeństwa, są we właściwy sposób finansowo gratyfikowani. Zarabiają ok. 20 tys. złotych. Mają zapewniony stan spoczynku po 9 latach pracy bez względu na wiek". http://wpolityce.pl/polityka/275415-piotrowicz-miazdzy-argumenty-opozycji-ustawa-nie-spowoduje-zadnego-paralizu-ma-sprawic-by-tk-zapewnil-praworzadnosc-w-panstwie-wideo Ps...Brawo dla pana Piotrowicza,a te lale od swetru mogłyby się trochę kultury nauczyć oraz zaczerpnąć trochę wiedzy, bo za taką kasę, którą otrzymują, to wstyd, że takie nieuki są reprezentantkami wyborców.
Janusz Szewczak:
"Całe pasmo prywatyzacji dokonywanych od 1990 r. przez tzw. liberałów, nazywanych przez dużą część Polaków aferałami, to jest niekończący się serial wyprzedaży majątku narodowego. Sprzedawano często za bezcen, w atmosferze skandali, afer, łamania polskiego prawa, nawet tego ułomnego, obowiązującego jeszcze w latach 90., ale prawa. Szacuje się, że tylko na prywatyzacji samego sektora bankowego straciliśmy około 200 mld zł. Przypomnę, że do prywatyzacji sektora bankowego dopłaciliśmy także około 36 mld zł pod postacią tzw. obligacji restrukturyzacyjnych. To jest tylko jeden wycinek naszej gospodarki i sektora finansów. W innych również możemy spotkać wiele kluczowych firm, które poszły za przysłowiową złotówkę. Dzisiaj nowy polski rząd – Radę Ministrów Beaty Szydło – poucza specjalista od wyprzedaży majątku narodowego Janusz Lewandowski, twierdząc, że będziemy „czarnym ludem” w Europie, jeżeli zaczniemy bronić interesu narodowego. Świat polityki i mediów w Polsce żyje wydarzeniami wokół Trybunału Konstytucyjnego. Przekonuje się społeczeństwo, że Prawo i Sprawiedliwość walczy z Trybunałem, aby przejąć pełnię władzy, a przy tym zabić demokracje. To wszystko są brednie. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć niezwykle ważną sprawę w kontekście sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, która jest bezpośrednio związana z procesem prywatyzacji. W roku 2006 sędziowie Trybunału jako organ władzy sądowniczej zdecydowali się zamknąć usta Sejmowi. Jak? Część z nas pamięta, że wtedy w Sejmie funkcjonowała Komisji Śledcza ds. Banków i Nadzoru Bankowego. Kiedy członkowie komisji sięgnęli po dokumenty z okresu prywatyzacji, w mediach podniósł się ogromny szum. Ten krzyk zbudził Trybunał Konstytucyjny, który podjął decyzję o zabronieniu przesłuchania głównego decydenta badanego okresu, a więc Leszka Balcerowicza, oraz znanego bankiera Wojciecha Kostrzewy. Uchwała brzmiała, że komisja śledcza, a więc organ władzy ustawodawczej, nie może przesłuchiwać innych władz. Balcerowicz był wtedy prezesem NBP, a Kostrzewa był związany z grupą ITI, czyli TVN-em. Inna władza… Jak widać, kogo jak kogo, ale promotora prywatyzacji w Polsce nie można przesłuchiwać. Widzimy więc, jak wyrokiem Trybunału uniemożliwiono zbadanie procesu prywatyzacyjnego sektora bankowego. Polacy nie mogli dowiedzieć się, jakie było prawdziwe tło przemian gospodarczych w sektorze finansów. To była wyjątkowo skuteczna metoda na zablokowanie wiedzy Polaków o prywatyzacji. A wiem, że to miało taki skutek, bo byłem ekspertem tamtej komisji. A kto tworzył wtedy Trybunał Konstytucyjny? Część z obecnych obrońców demokracji, jak choćby prof. Jerzy Stępień. Niezbadane niuanse prywatyzacji ciągną się do dzisiaj. Temat ten jest ciągle pod płaszczykiem ochronnym. Przyszedł już czas, abyśmy poznali prawdę o tym, w jaki sposób skutecznie ograbiono nas z majątku narodowego. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów europejskich, który nie posiada znaczącego majątku narodowego. A jak się nie ma majątku, to nie ma się dochodów, a ma się za to dziurę w budżecie i koło się zamyka.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/ekonomia-finanse/148639,prywatyzacja-z-trybunalem-konstytucyjnym-w-tle.html"
Zobaczcie jak siły wrogie Polsce POdsuwają nam PO raz kolejny fałszywego proroka. To z tego samego gniazda żmij co Petru, wywodzą się:
Janusz Lewandowski, Bronisław Geremek, Leszek Balcerowicz, Donald Tusk i cała Unia Wolności a POtem jej substynenty. To jest ta grupa, która ma za zadanie utrzymanie dotychczasowego status quo w celu utrzymania Polski jako kraju gorszej kategorii z ludźmi właśnie gorszego sortu, którzy będą skazani na wieczną emigrację. Obejrzyjcie wykład prof Wolniewicza, który wiele wam wyjaśni:
https://www.youtube.com/watch?v=yhGbJW8Bap8
Komentarz usunięty przez autora
Komentarze - archiwum
Szybki dostęp
Kalendarz
Przytnij zdjęcie
x = 0, y = 0
szerokość = 0, wysokość = 0
Moim zdaniem...
A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym, co służą Ojczyźnie